na te święta nie ma nic lepszego niż zapach piernika. a czy jest coś lepszego niż duma i radość ze zrobienia przyprawy do piernika samemu? chyba tylko fakt, że cały dom pachnie świętami :)
przyprawa ta zrobiona z całych składników jest o wiele bardziej aromatyczna, ale jeśli zrobicie ją z mielonych składników na pewno też podbije wasze nosy :)
składniki:
50g cynamonu (kory lub mielonego)
20g mielonego imbiru
15g całych goździków
15g ziaren kardamonu (lub mielonego)
10g gałki muszkatołowej
10g ziela angielskiego
5-10g czarnego pieprzu
5g anyżu
kardamon wrzucić na chwilę na suchą patelnię, aby go "otworzyć". wszystkie składniki wrzucić do maszynki do mielenia kawy lub wytłuc w moździerzu.
z przepisu wychodzi ok 200g przyprawy, którą spokojnie można przechowywać w słoiczku nawet do następnych świąt.
kilka dni temu zrobiłam muffiny z borówkami. zostało ich kilka i jakoś nikt nie chciał się nad nimi zlitować. a ponieważ nie lubię wyrzucać jedzenia postanowiłam jakoś je "odnowić". myślę, że udałoby się to z jakimkolwiek słodkim ciastem lub bułką. cudowny sposób jak z suchych resztek zrobić coś ekstra. anglicy nazywają to sticky toffee pudding.
masło roztopić w małym garnku, dodać cukry i mieszać chwilę. dodać rum (uwaga! będzie się buntować) i kremówkę. całość doprowadzić do wrzenia i gotować mieszając od czasu do czasu przez ok 5 minut do otrzymania ciemno brązowego, gładkiego koloru.
w międzyczasie muffiny pokroić w kostkę i wyłożyć do naczynia. (zrobiłam w przykrywce do naczynia żaroodpornego wyłożonego folią) banany pokroić w plasterki i posypać nimi ciasto. zalać sosem i posypać piankami. polecam jeść od razu, póki jeszcze ciepłe! ;)
pankejksy oznaczają w moim domu sobotę. jak cudownie jest zacząć weekend od cudownego, rodzinnego śniadania, które wszyscy uwielbiają. ja do swoich zawsze dorzucam odrobinę cynamonu, plasterki banana i jagody goji. dajcie się ponieść fantazji!
składniki:
2 szkl mąki (można użyć bezglutenowej) 3 łyżki cukru 3 łyżeczki proszku do pieczenia 2 jajka 75g roztopionego masła 1,5 szkl mleka szczypta soli opcjonalnie: kawałki czekolady, cynamon, rodzynki, plasterki banana, borówki, maliny, orzechy itd suche składniki wrzucamy do miski i mieszamy, doleway mokre składniki i miksujey krótki, tylko do poączenia wszystkich składników. smażyy na patelni niewielkie, okrągłe placki. kiedy na powierzchni pojawią się pęcherzyki to znak, że można przewrócić go na drugą stronę i po 1,5-2 minut zdjąć z patelni. kiedy do ciasta dorzuci się dużo składników wystarczy polać je syropem klonowym lub miodem, jeśli natomiast wstrzymaliście się z dodaniem składników do ciasta wasza fantazja stoi otworem.
w kuchni uwielbiam wszystko co jest ekspresowe. a jeśli da się to zrobić w jednym garnku czy misce to jestem wniebowzięta. dzisiejszy mus jest nie dość, że ekspresowy to jeszcze bezglutenowy i... zdrowy.
składniki:
2szt awokado 1 banan 0.5 szkl kakao ok 3 łyżki masła orzechowego (gładkiego lub z kawałkami orzechów) 1/3 szkl miodu, syropu klonowego lub syropu agave 1/4 szkl mleka (krowiego lub wegańskiego)
wszystkie składniki (obrane i wypestkowane) wrzucamy do robota kuchennego i miksujemy na gładką, jednolitą masę. jeśli czujecie, że robot się "męczy" możecie mu pomóc dodając odrobinę mleka. mus można przełożyć do ramekinów, miseczek, kubków - na co tylko macie ochotę. dla większych miłośników słodkości polecam udekorować bitą śmietaną i odrobiną masła orzechowego.
czekolada w nalepszym wydaniu to oczywiście nutella. nie ma dla mnie lepszego "comfort food". dlatego jak tylko zobaczyłam przepis na pieczone donuty z nutellą nie mogłam przejść obok nich obojętnie.
składniki:
130g mąki (można użyć bezglutenowej) 4 łyżki nutelli 1/2 łyżeczk sody szczypta soli 0.5 szkl mleka 110g cukru (najlepiej ciemnego) 1 jajko 4 łyżki masła roztopionego glazura nutellowa: 0.5 szkl cukru pudru 1-2 łyżki ciepłej wody 2 łyżki nutelli do miski przesiać mąkę, sodę oraz sól. do drugiej miski włożyć nutellę, mleko, cukier, jajko oraz masło i zmiksować do połączenia składników. dodać suche składniki i zmiksować razem. ciasto wlewać do około 2/3 wysokości foremek na donuty. nie poddawajcie się, jeśli nie macie takiej formy wystarczy wlać ciasto do blaszek na muffiny czy babeczki. piekarnik nagrzać do 160 stopni i wstawić donuty na około 12-15 minut. w międzyczasie można przygotować glazurę. do miski wsypać cukier puder i dodać nutellę. miksując dodawać powoli wodę aż do utrzymania oczekiwanej konsystencji. pamiętajcie, że glazura musi być dosyć gęsta aby utrzyała się na cieście. ostudzone donuty zatapiać w glazurze nutellowej. jeśli dacie radę dajcie im ostygnąć razem z glazurą, jeśli nie no cóż...
dziś nie będę skromna - stworzyłam kokosowe cudo. (niestety bez czekolady ;) oczywiście wszystko to, dzięki posklejanym w jedną całość przepisom znalezionym w gazetach, książkach czy internecie. cały sernik jest bezglutenowy, gdyż do zrobienia ciasta użyłam mąki kokosowej. jeśli jednak nie musicie przestrzegać reżimu bezglutenowego w masie serowej użyjcie mąki pszennej zamiast bezglutenowej mieszanki. nie zmieniajcie mąki do ciasta, bez niej to nie to samo. uwierzcie mi, że bardziej kokosowego sernika nie ma! :)
składniki:
100g mąki kokosowej 1 jajko ok 50 ml rozpuszczonego oleju kokosowego 1 łyżka miodu 250g sera do sernika (z wiaderka) 2 jajka 200 ml śmietanki kokosowej (jeśli używacie mleka kokosowego należy wyeliminować kremówkę) 70 ml śmietany kremówki 50g wiórek kokosowych 2 łyżki mąki bezglutenowej 1/4 szkl cukru jajka, olej i miód wrzucic do miski i roztrzepać widelcem. następnie dodawać mąkę kokosową delikatnie mieszając. ciasto będzie o wiele rzadsze od zwykłego ciasta kruchego, ale powinno udać wam się skleić je w kulę. ciastem wyłożyć blaszkę i ponakłuwać widelcem. piec przez 6-8minut w piekarniku nagrzanym do 200 stopni.
wszystkie składniki na masę serową wrzucić do miski i wymieszać łyżką. używanie miksera do zrobienia tego sernika może go niepotrzebnie napowietrzyć przez co sernik urośnie w piekarniku a następnie opadnie i straci całą swoją delikatność. na podpieczony i wystudzony spód wylewamy masę serową i w kąpieli wodnej wrzucamy do nagrznego do 150 stopni piekarnika na 45 minut. kąpiel wodna dla sernika oznacza iż należy blaszkę z sernikiem owinąć dokładnie folią aluminiową i wstawić ją do napełnionej wodą większej blaszki. wody ma być nie więcej niż 2/3 wysokości blaszki z sernikiem. po tym jak raz spróbowałam sernika z kąpieli wodnej już nigdy nie piekłam sernika inaczej :)
jako dziecko nieznosiłam, teraz uwielbiam - zupy! dzisiaj propozycja z bobu, choć wiem że w Polse sezon na bób już dawno minął może przyda się na przyszły rok. a może znalazł ktoś mrożony bób w polskich sklepach? jest to jeden z tych przepisów, przy którym nie trzeba się ściśle trzymać przepisu i ilości składników. wrzućcie tyle bobu ile macie lub chcecie zużyć, smak całości można zmieniać na każdym etapie tworzenia tej zupy.
składniki:
ok 600g-1kg bobu 1 mała cebula 2 ząbki czosnku sól pieprz 500g mięsa mielonego ostra papryka lub chilli bób wrzucić do garnka, zalać wodą, dorzucić łyżeczkę czubatą soli i gotować do miękkości. nie przejmujcie się jeśli czas ten będzie dłuższy niż zwykle bób wredny jest i lubi się gotować nawet prawie godzinę. po ugotowaiu można skórkę z bobu zdjąć lub zostawić. aby krem nie miał żadnych grudek polecam zdjąć skórkę, aczkolwiek wg mnie skórka urozmaica smak zupy ;) mięso mielone przełożyć do miski, przyprawić solą i pieprzem a także odrobiną ostrej papryki lub suszonego chilli. wyrabiać mieso przez kilka minut ręcznie, po czym uformować kilka "klopsów" niewiele większych od orzecha włoskiego i położyć na wyłożoą papierem blachę do pieczenia. piekarnik nastawić na 180 stopni i wrzucić mięso na ok 25-30 minut. na patelni rozgrzewamy łyżkę masła i wrzucamy posiekaną cebulę i rozgnieciony fantazyjnie czosnek. lekko podsmażamy i zdejmujemy z gazu. do garnka z ugotowanym bobem dorzucamy podsmażoną cebulę i czosnek. z garnka nie wylewamy całej wody, odlewamy tyle aby pozostały płyn przykrywał delikatnie bób. następnie łapiemy w ręce blender i nie chlapiąc całej kuchni blendujemy na gładki krem. przetestować smak i dodać soli lub pieprzu jeśli potrzeba. zupę wylewać do głębokich talerzy i dodać kilka klopsów.
dyniowych eksperymentów część dalsza... uwielbiam kluski leniwe, a dynia jako zamiennik ziemniaka strasznie mnie zaintrygowała :) dzięki temu są o wiele delikatniejsze i zupełnie inne w smaku.
składniki:
250g sera białego 250g puree z dyni 1 jajko 1,5szkl mąki pszennej (można użyć mąki bezglutenowej) sól pieprz ser biały rozgnieść widelcem, dodać puree z dyni (upieczoną i zblendowaną wcześniej dynię), jajko, mąkę, szczyptę soli i odrobinę pieprzu i wymieszać łyżką. jeśli ciasto wydaje się zbyt płynne (zależy to od konsystencji puree z dyni) dodać jeszcze do pół szklanki mąki. sposoby na samo wykonanie kluchów są dwa. pierwszy to standardowe podsypanie blatu mąką, "wyturlanie" rulonu i odcinanie kluchów nożem. wg mnie ten sposób jest dużo bardziej pracochłonny i wymaga dodania do ciasta dużo więcej mąki przez co same kluchy tracą smak dyni i sera. dlatego drugi sposób polega na formowaniu kluchów za pomocą dwóch łyżek stołowych.na jedną z nich nabieramy niewielką ilość ciasta, a następnie drugą łyżką ruchem zbierającym zbieramy ciasto formując w ten sposób coś na kształt owalnego walca? (czy taka figura w ogóle istnieje? ;)
kluchy wrzucamy na gotującą się osoloną wodę i po ich wypłynięciu na powierzchnię odczekujemy jeszcze 2 minuty po czym wyjmujemy na talerz. rada: jeśli chcecie otrzymać kluchy leniwe a'la ruskie polecam do ciasta dodać pokrojoną w kostkę, podsmażoną na patelni cebulę.
ponieważ w moim domu to ja jestem królową w kuchni (a skromność to moje drugie imię ;) ) urodzinowe ciacho w tym roku upiekłam sobie sama. połączyłam najlepszy na świecie krem czekoladowy z bezowym ciastem, które kusiło mnie od kilku dni. okazało się to cudownym połączeniem ciężkiego, mocno czekoladowego kremu z delikatną jak chmurka bezową pavlovą. mniam!
składniki na bezę: 6 białek 300g cukru 1 łyżeczka mąki ziemniaczanej lub kukurydzianek 1 łyżeczka soku z cytryny białka ubić na sztywno pod koniec dodawać powoli po jednej łyżce cukru ciągle ubijając. nie wyłączając miksera dorzucić mąkę oraz sok z cytryny. płaską, dużą blachę wyłożyc papierem do pieczenia i wylać cudownie ubite ciasto. wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i po 5 minutach temperaturę przykręcić do 150 stopni. piec 1,5 godziny. wyłączyć piekarnik i ciasto studzić w uchylonym piekarniku. bezę można upiec dzień wcześniej i przełożyć dnia następnego.
składniki na krem: 230g gorzkiej czekolady 2 łyżki kakao 1 łyżeczka kawy rozpuszczalnej 5 łyżek wody 1 łyżka rumu (lub innego alkoholu) 2 jajka 2 łyżki cukru 1 szklanka śmietany kremówki do garnka nalać wody i postawić ją na odpalonym palniku, w kąpieli wodnej nad nim wymieszać czekoladę, kakao, kawę, wodę, alkohol i poczekać do rozpuszczenia. białka oddzielić od żółtek i ubić pod koniec dodając łyżkę cukru. w osobnej misce żółtka ubić z pozostałą łyżką cukru i dodać mieszakę czekoladową. następnie delikatnie i cierpliwie mieszając łyżką dodawać ubite białka. kremówkę ubić i również delikatnie wmieszać ją do kremu. dla lepszego rezultatu polecam krem wstawić do lodówki na minimum 30 minut przed przełozeniem nim ciasta. wyjęty z lodówki krem nałożyć dowolnie na bezę. można posypać startą czekoladą lub wiórkami kokosowymi.
gdy tylko ujrzałam to ciacho w najnowszym numerze magazynu Jamiego Olivera (tak, jest on moim bohaterem kulinarnym tego roku :) ) wiedziałam że muszę jej spróbować. a fakt że na wierzchu znajdują się podpieczone pianki tylko przyspieszył proces :)
115g masła roztopić i odstawić na parapet. ciastka rozkruszyć w rozdrabniaczu lub włożyć do woreczka i wyżyć się uderzając w nie wałkiem lub młotkiem. do ciastek dolać roztopione masło oraz łyżkę mąki i wymieszać dokładnie.
blaszkę wyłożyć ciastkową mieszanką i przygnieść łyżką. wstawić na 20 minut do lodówki.
piekarnik nagrzać na 180 stopni i podpiec spód przez ok 15 minut aż nabierze złotego koloru.
nadzienie czekoladowe:
przesiać resztę mąki i kakao. do garnka wrzucić cukier, resztę masła, czekoladę, wlać 150ml zimnej wody i postawić na średnim palniku. co chwilę mieszać aż do rozpuszczenia składników, następnie zdjąć z gazu i wmieszać ręcznie mąkę z kakao i jajko.
czekoladowe cudo wylać na podpieczony spód i wstawić do piekarnika na 10 minut. w międzyczasie pianki pokroić na mniejsze części. wyjąć ciasto, ułożyć na nim pianki i włożyć do piekarnika na 3-5 minut. ciacho najlepiej jeść gdy jest wciąż ciepłe, ale na następny dzień jest równie pyszne :)
Jamie Oliver to jedna z tych osób, których programy kulinarne oglądam z ogromną pasją, bo ten człowiek potrafi sprzedać swoje jedzenie jak nikt inny.
w oryginale Jamie robił małe, standardowe burgery. ja jednak chciałam stworzyć swojemu (nie lubiącemu slodyczy) mężczyźnie tort urodzinowy bez użycia cukru i natchnął mnie jeden z odcinków "Comfort Food". burger nie jest błyskawiczny, ale jego smak wynagrodzi brudne miski, patelnię i czas spędzony w kuchni.
wyobraźnia kulinarna nie zna granic :)
składniki:
1kg mięsa mielonego wołowego (0.5 kg wystarcza na 4 regularne burgery)
4 czerwone cebule
ok 6-8 ogórków konserwowych
ocet z białego wina
mała sałata lodowa
ser dobrze rozpuszczający się (np mozzarella)
musztarda
ketchup
majonez
ostry sos chilli (chipotle)
bułki do burgerów (lub w moim przypadku chleb :) )
cebule kroimy w cienkie krążki i zalewamy octem winnym.
sałatę lodową kroimy w drobne paski, a następnie na 3 części i wrzucamy do oddzielnej miski. mieszamy ok 3 łyżki majonezu, 2 łyżki ketchupu, 1 łyżka sosu chilli i wlewamy do sałaty. po chwili można dodać łyżkę octu winnego z miski z cebulą.
mięso dzielimy na ilość potrzebnych burgerów i kładziemy na grillową patelnię na 2 minuty (jeśli takowej nie mamy smażymy na głębokim oleju przez ok 2 minuty na każdej ze stron, a następne kroki przeprowadzamy w nagrzanym do 180 stopni piekarniku). każda ze stron smażymy dwa razy, następnie smarujemy musztardą i dalej smażymy każdą ze stron dwukrotnie.
ostatnim krokiem jest położenie sera i oczekiwanie na cudowny moment jego roztopienia. w tym momencie idealnie byłoby przykryć patelnię (lub blachę w piekarniku) drugą patelnią, metalową misą lub blachą do pieczenia.
gdy ser dojdzie do cudownego stanu roztopienia możemy przywalić go jeszcze plastrem podsmażonego boczku, jeśli nie - przystępujemy do składania naszego "szalenstwa".
(mała prezentacja wersji Jamiego)
bułkę podgrzewamy dosłownie chwilkę w piekarniku lub na patelni w tłuszczu po smażeniu burgerów. na dolną część bułki kładziemy sałatę lodową w sosie, następnie burgera - oczywiście serem do góry. kładziemy cebulkę i ogórki, górną część bułki smarujemy ketchupem i przykrywamy nasze cudo. pracochłonne, ale warte zachodu.
na co dzień nie jestem fanką takich pełnych słodkości tortów o ile nie spodziewam się odwiedzin. dlaczego? bo wtedy "muszę" zjeść go sama czemu towarzyszy radość i szczęście, a po godzinie wyrzuty sumienia :)
krem:
340g sera (mascarpone lub philadelphia)
100g masła
3 łyżki miodu lub syropu klonowego
2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
2 łyżeczki cynamonu
1-1.5 szkl cukru pudru
w misce wymieszać mąkę, sodę oraz sól. w oddzielnej misce ubić mikserem masło z cukrem, następnie dodawać po jednym jajku wciąż miksując. dodać dynię, ekstrakt oraz olej. na końcu dosypywać powoli mąkę, na zmianę z mlekiem aż do połączenia składników.
nagrzać piekarnik do 160 stopni. blachę wyłożyć papierem, wyłożyć do niej 1/3 ciasta i włożyć do piekarnika na 30-35 minut. pieczemy 3 oddzielne blaty, także czynność należy powtórzyć jeszcze dwa razy. po wyjęciu każdego blatu z piekarnika wkładamy go na 30 minut do zamrażarki. (ma to na celu zatrzymanie procesu pieczenia, a tym samym zatrzymanie parowania całej wilgoci z ciasta)
aby przygotować krem miksujemy krótko serek z masłem, następnie dorzucamy ekstrakt, miód oraz cynamon. dalej miksując powoli dosypujemy cukru pudru do otrzymania dosyć gęstej masy.
dalej sprawa chyba nie jest trudna. każdy blat przekładamy kremem i wrzucamy nasze dzieło do lodówki na godzinkę.
(dodanie do kremu sera philadelphia zamiast mascarpone sprawia, że krem zyskuje smak słonego karmelu (który uwielbiam :) )
cynamon to jedna z moich ulubionych przypraw. słoiczka z nim nie chowam już nawet do szafki, stoi w pogotowu na blacie przez cały czas. świat bez cynamonu na pewno nie byłby taki sam ;) ciastka z tego przepisu są bardzo kruche, (odrobinę) zdrowsze - bo z mąki razowej i mało słodkie. dla czekoladoholików polecam spód ciastek posmarować roztopioną w kąpieli wodnej czekoladą ;)
składniki: 125g masła 120g cukru 250g mąki razowej (użyłam bezglutenowej) 1 jajko 2 łyżeczki cynamonu 3 łyżki mleka masło utrzeć z cukrem, dodać jajko, a następnie mleko. mąkę wymieszać z cynamonem i dodać do mieszaniny. miksować dopóki mikserowi starczy sił, później przejść w "tryb ręczny" ;) zagniatamy ciasto, owijamy folią i wrzucamy na min 30 minut do lodówki. ciasto wyjąć i: 1) rozwałkować, a następnie wycinać dowolne kształty szklanką lub foremkami. 2) odrywać małe kawałki ciasta, w rekach formować kulki i odkładać na blachę. każdą kulkę spłaszczyć widelcem. ciastka nie rosną, także na blachę kładziemy ile tylko pomieścimy. jeśli macie stempelki do ciastek, polecam zanurzyć je w mące przed każdym "stemplowaniem" aby ciastka nie przyklejały się do stempli. piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni i pieczemy przez 15 minut.